Zakres reformy prezentowali wspólnie Wojciech Dąbrowski, prezes zarządu PGE oraz Wanda Buk, wiceprezes zarządu PGE ds. regulacji. „Jesteśmy największą grupą energetyczną w Polsce. Od wielu lat apelujemy o dostosowanie polityki energetycznej Unii Europejskiej do specyfiki naszego kraju. Tak, by transformacja energetyczna była sprawiedliwa, a nie dzika” – powiedział w trakcie konferencji prasowej prezes Dąbrowski.

Przypomniał jednocześnie, że PGE była jednym z pierwszych koncernów energetycznych w Polsce, które zadeklarowały osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 roku. „Zaplanowane inwestycje w >>zieloną transformację<< grupy PGE to ponad 75 miliardów do 2030 roku. W latach 2018-2021 nasze opłaty za emisję CO2 wyniosły prawie 20 mld zł, czyli 26 proc. tych wydatków. Ogromna kwota, duże obciążenie dla PGE, a tym samym dla polskiej transformacji” – przekonywał Wojciech Dąbrowski.

Problem leży w niestabilności Europejskiego Systemu Handlu Emisjami – znanego także jako „wspólnotowy rynek uprawnień do emisji dwutlenku węgla” lub system ETS. Unia Europejska ustala limit ilości CO2, który może być emitowany. Za każdą tonę CO2, którą firma emituje, musi być w stanie przedstawić uprawnienie do emisji, tzw. EUA (European Union Allowance). Jedno EUA uprawnia jej posiadacza do emisji jednej tony CO2 do atmosfery.

Ceny EUA podlegają spekulacjom na rynkach finansowych, czego dowodzi przygotowany na zlecenie PGE raport firmy Compass Lexecon. W ostatnim czasie można było zaobserwować duże wzrosty i wahania wartości tego typu aktywów. To nie sprzyja stabilnemu rozwojowi takich firm jak PGE.

„By kontynuować dekarbonizację, potrzebujemy stabilizacji i przewidywalności rynku. Również cen uprawnień do emisji CO2. Dlatego pilna jest potrzeba reformy systemu ETS, zahamowanie jego spekulacyjnego charakteru, który prowadzi do nagłych i niekorzystnych wahań cenowych” – mówił prezes PGE. Jako przykład takiego zjawiska podał wahania kursu praw do emisji CO2 podczas pierwszych dni wojny w Ukrainie, kiedy uprawnienia z dnia na dzień potaniały o 30 proc.

Według niego również niedawny raport Europejskiego Urzędu Nadzoru Giełd Papierów Wartościowych ESMA wskazuje na pewne niedociągnięcia na rynku ETS i postuluje potrzeby zmian.

Dlatego też PGE postanowiło przedstawić swoje propozycje w tym zakresie. „Niezbędne jest ograniczenie dostępu do rynku ETS dla instytucji finansowych. Z raportu ESMA wynika, że nawet 2/3 uprawnień, które znajdują się na rynku, jest trzymanych przez instytucje finansowe realizujące strategię „buy and hold” dla przyszłych zysków. Kupujmy i trzymajmy, żeby później spieniężyć z odpowiednim zwrotem” – mówiła Wanda Buk, wiceprezes zarządu PGE ds. regulacji.

Na dodatek, 70 proc. instytucji inwestujących na rynku ETS zlokalizowana jest na Kajmanach. „Nie ma wątpliwości, że firmy, które mają tam siedziby, nie są zainteresowane dekarbonizacją Europy, tylko zyskiem. To jest największy problem rynku ETS, nie służy on >>zielonej transformacji<<, a zarabianiu pieniędzy, bo instytucje finansowe mają do niego nieograniczony dostęp” – mówiła wiceprezes Buk.

PGE proponuje więc ograniczenie możliwości funkcjonowania na tym rynku poprzez wprowadzenie limitów indywidualnych lub generalnych dla wszystkich instytucji finansowych.

Według wiceprezes Buk niezbędna jest również reforma MSR (Rezerwy Stabilności Rynkowej EU ETS). Dzisiaj mamy ok. 1,5 mld uprawnień na rynku. „Zgodnie z założeniami działania MSR, kiedy na rynku jest więcej niż 839 milionów UEA wchodzimy w mechanizm przewidziany prawnie, zaczynamy ściągać z rynku uprawnienia obejmujące 24 proc. każdego roku. A ponieważ 2/3 uprawnień jest w rękach instytucji finansowych, to wiemy, że tej nadwyżki na rynku po prostu nie ma” – mówiła Wanda Buk.

Według niej MSR powinna reagować nie wtedy, gdy liczba uprawień w obiegu jest zbyt duża, a kiedy osiągają one określoną cenę.

Trzeci postulat PGE dotyczy reformy artykułu 29a dyrektywy ETS. Teoretycznie pozwala on na interwencje na rynku handlu uprawnieniami do emisji. W przypadku nagłego wzrostu cen UEA pozwala na uwolnienie z rezerwy MSR 100 mln uprawnień i ich sprzedaż na aukcji. Żeby to się jednak stało, cena UEA przez 6 miesięcy codziennie musi być co najmniej trzy razy wyższa niż średnio przez ostatnie dwa lata.

„Ten artykuł nigdy nie został zastosowany, mimo że rynek jest zmienny i nieprzewidywalny. Zgodnie z założeniami Komisji Europejskiej średnia cena uprawnień do emisji CO2 przez całą dekadę do 2030 roku miała wynosić 50 euro za tonę. W lutym 2022 roku cena ta przekroczyła 90 euro. Mimo tego, że ceny drastycznie rosły, nie można było wykorzystać artykułu 29a dlatego, że przesłanka nie została wypełniona, co oznacza, że mechanizm, który miał stabilizować rynek, został zaprojektowany w sposób uniemożliwiający takie działanie” – komentowała wiceprezes Buk.

W przypadku reformy artykułu 29a, PGE postuluje wprowadzenie rozwiązania analogicznego do reformy MSR – czyli progu cenowego, od którego uprawnienia są uwalniane na rynku.

„Chcemy się dekarbonizować, program ten realizujemy. Ale nie chcemy finansować transformacji w krajach Europy Zachodniej, bo dzisiaj Polska, która ma niedobory, jeśli chodzi o bezpłatne CO2, płaci za nie i, chcąc nie chcąc, finansuje dekarbonizacje innych państw. Są kraje w Europie, które potrzebują na dekarbonizację więcej czasu, bo mają inną specyfikę. Nie tylko my jesteśmy w takiej sytuacji, są to też Bułgaria, Rumunia, Czechy, ale i Niemcy, które są największym emitentem CO2 w Europie” – podsumował prezes Wojciech Dąbrowski.

Źródło informacji: PAP Media Room

 


Wiadomość pochodzi z serwisu: pap-mediaroom.pl

Wykorzystujemy pliki cookies.    Polityka Prywatności    Informacje o cookies
AKCEPTUJĘ